spokojnym krokiem szedłem nie oglądając się za siebie siedmiomilowe buty niosły mnie przez zamęt burz po niebie za mną w tasaki uzbrojone i kłonice dziwaczne widma ciskały błyskawice a ja spokojnym krokiem siedmiomilowe susy wykonując człapałem dalej jak gdyby nic nie ryzykując gdy widma dawno się rozmyły w krzywiźnie horyzontu mijałem właśnie siódmą górę i siódmą z rzek lecz oto usłyszałem już przed sobą oddalający się ich zgiełk i skrzek czy to możliwe wróciłem? że zatoczyłem pełne kolo? wiec po co była ta wędrówka..? tu uniosła Opatrzności Dłoń i odpukała w moje niemalowane czoło
Hide player controls
Hide resume playing