Po prawdzie to byki podeszły nas - my tylko wykorzystaliśmy sprzyjający wiatr i stanęliśmy nieruchomo w cieniu drzew. Chmara, początkowo spłoszona widokiem samochodu, po kwadransie wróciła - ku naszemu zaskoczeniu i dzikiej radości. Chwilami filmowaliśmy byki z kilkunastu metrów, ciężko było opanować emocje i mdlejące ręce - nie było jak wracać po statywy, baliśmy się drgnąć, żeby czar nie prysł. To była niesamowita godzina, staliśmy w chmurze jeleniego piżma, słuchając ich parsknięć i pobekiwań, otaczał nas las kołyszących się poroży. W końcu szef wszystkich szefów zarządził wymarsz i byki ruszyły ku ostoi. Pomorskie lasy jak zwykle nie zawiodły.
Hide player controls
Hide resume playing