Ja nie odchodzę kiedy trzeba, choć nie wołają dawno tam mnie już, to na wieszaku w przedpokoju, wisi pomięty mój kapelusz. Gdy w twoim chłodzie się wygrzewam, to jedno myślę coraz częściej: że nie odchodzę kiedy trzeba, na twoje szczęście. Ja nie odchodzę kiedy warto, zna mnie przydrożny czarny kot, gram wciąż tą samą zgraną kartą, jak smutny wariat albo łotr. Gdy w twoim chłodzie się wygrzewam, to jedno myślę coraz częściej: że nie odchodzę kiedy trzeba, na twoje szczęście. Ja nie odchodzę kiedy trzeba, choć chcecie swój wyrazić żal, choć wyciągacie kromkę chleba, nie pora wracać już na bal. Gdy w twoim chłodzie się wygrzewam, to jedno myślę coraz częściej: że nie odchodzę kiedy trzeba, na twoje szczęście. Ja nie odchodzę i noc nie śpi, choć szum nadziei dawno zasnął i pociemniałe z niekochania przecudne oczy moje gasną. Gdy w twoim chłodzie się wygrzewam, to jedno myślę coraz częściej: że nie odchodzę kiedy trzeba, na twoje szczęście.
Hide player controls
Hide resume playing