Ja tak przywykłam żyć jedynie Tobą Witać świt i słyszeć jak budzisz się nie ze mną Teraz tak lekko oddychać przez otwarte okno I powtarzać jej tylko jedno: Wiesz? Wzdłuż nocnych dróg Szła boso nie żałując nóg Jego serce jest teraz w Twoich rękach Nie strać go i nie zrań Żeby nie nieść wzdłuż nocnych dróg Popiołu miłości w rękach, zdarłszy nogi do krwi Jego puls jest teraz w Twoich oczach Nie strać go i nie zrań I niech w styczniu szary deszcz uderza w jego okno Niech przytula nie mnie, lecz i tak pamięta I niech przypadkiem moje imię na głos wypowie I niech nie wyjawi, że jednak pamięta A za oknem pali latarnie przeklęty deszcz Mój delikatnych chłopczyku, przebacz mi ten dreszcz I przez łzy wyszeptam cicho “żegnaj“ Nie zapominaj Nie zapominaj Wiesz? Wzdłuż nocnych dróg Szła boso nie żałując nóg Jego serce jest teraz w Twoich rękach Nie strać go i nie zrań Żeby nie nieść wzdłuż nocnych dróg Popiołu miłości w rękach, zdarłszy nogi do krwi Jego puls jest teraz w Twoich oczach Nie strać go i nie zrań Wiesz? Wzdłuż nocnych dróg Szła boso nie żałując nóg Jego serce jest teraz w Twoich rękach Nie strać go i nie zrań Żeby nie nieść wzdłuż nocnych dróg Popiołu miłości w rękach, zdarłszy nogi do krwi Jego puls jest teraz w Twoich oczach Nie strać go i nie zrań
Hide player controls
Hide resume playing