Z czym przyszedł do nas nowy Initial D? Oczywiście z kolejną dawką emocji, wyścigów i technicznych rozważań. Wszyscy czekali, by dowiedzieć się, jak rozwinie się fabuła w kontekście dalszych eskapad Project D. Ci, których obchodziły tylko losy zespołu Ryousuke, nie będą zawiedzeni. Natomiast jakby po macoszemu zostały potraktowane wątki naszych bohaterów ze stacji benzynowej. Cały świat kręci się praktycznie wokół wyścigów i Takumiego. Jeśli nastawiacie się na obszerność treści, zawiedziecie się. Konsekwencja w kroczeniu od wyścigu do wyścigu jest nieubłagana. Buduje to spore napięcie, ale któż nie pamięta świetnych dygresji z poprzednich części? Bunty odpalającego papierosa w trakcie driftu lub Takumiego w 85 pokonującego cwaniaków na przełęczy. Otóż tu tego praktycznie nie ma. Owszem, zdarzają się momenty komiczne, ale widać, że piąta odsłona bardzo dojrzała i stała się areną nieustannej walki. Przeciwnicy są piekielnie mocni i nie dają się łatwo objeżdżać. Dojrzała również grafika. Niestety nie jest nam d
Hide player controls
Hide resume playing