Obrosłem pajęczyną od kiedy położył mnie w kącie, Zakurzył mnie czas, ledwo widziałem, leżąc naprzeciw okna, kolejne dni i noce. Moje ciało pokryte było niemałą ilością szarych, A z czasem sinych i czarnych plam, Teraz, leżąc tak kilka lat, ściemniałem do końca, I tylko kilka razy zdarzyło się, że czerń się goiła, Bledła i bielała... nikła. Czasem przechodził, ciągnąc wzrokiem po ścianach i podłodze, Na początku często, potem coraz rzadziej, teraz... w ogóle. Może nawet mnie szukał? Zastanawiało mnie, czy kiedykolwiek mnie odnajdzie? I czy znów, jak za dawnych lat, będzie patrzył mi głęboko w oczy, Starając się zwalczyć pokusę upicia się normalnością? Czy kiedyś znowu oszaleje i powoli będzie zmieniał i niszczył świat? Kiedy znów będę krystalicznie biały, płonący? Kiedy?
Hide player controls
Hide resume playing